TAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO
Dziękuję Ci lesie za dobrą rozmowę
Uczuć i myśli tak cichą wymianę
Za Twoje porządki w sercu i w głowie
Za drogi do siebie wciąż odkrywane
W latach 80-tych zeszłego wieku, jako nastolatek, licealista, w upalne wakacyjne tygodnie z plecakiem, namiotem, śpiworem i obowiązkową gitarą, podróżowaliśmy z przyjaciółmi nieśmiertelnym wówczas (dziś już umarłym) i zawsze zatłoczonym PKSem, ku dzikim Bieszczadom, pustym szlakom na Połoniny, Tarnicę, do ludzi, którzy przez moment obcy stawali się natychmiast naszymi przyjaciółmi. Dzielili się miejscem na namiot, wiadrem lodowatej wody ze studni, ziemniakami na ognisko, jabłkami z własnego sadu i grubą, pachnącą pajdą świeżego chleba z masłem. Słuchaliśmy ich opowieści, zaś oni uczyli nas swoich pieśni, i patrząc w czarne bieszczadzkie niebo, leżąc na zmęczonej upałem ziemi, czekaliśmy na pierwszy promień poranka nucąc:
Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
Szczyty ogniem płoną stoki kryje cień
Mokre rosą trawy wypatrują dnia
Ciepłe które pierwszy słońca promień da


Mijały lata, skończył się XX wiek, a człowiek w kieracie pracy i utrzymania bytu rodziny, czasami z trudem doganiał kolejny dzień. Zawsze jednak z tyłu głowy pozostawały bieszczadzkie wspomnienia i pomysł, który wówczas wydawał się nie do wykonania – własny dom w Bieszczadach.
Są w Bieszczadach wsie, kiedyś praktycznie wyludnione, w których dzisiaj dom stoi na domu, co walor dzikości znacznie obniża. Ale są miejsca, do których ludzie zapuszczają się wciąż rzadziej, gdzie spotkanie niedźwiedzia nie graniczy z cudem, a pragnienie, aby tam mieć chatę, potęguje.
Kilka lat czekałem by mieć możliwość nabycia działki w Bieszczadach Wysokich. Wymarzone miejsce na drewniany dom musiało być w otulinie Bieszczadzkiego Parku, na terenie Natura 2000, w Parku Krajobrazowym. Musiało przylegać do ściany lasu, przez które płynie potok, z którego z każdej strony widać góry. A na dodatek, miejsce to powinno być oddalone od ludzkich szlaków, osłonięte zakazem wjazdu dla samochodów.
Niemożliwe? A jednak.
W takim miejscu stoi Chata Chemika.
Gdy 2004 roku napisałem pierwszą książkę, pierwszy zbiór zadań z chemii, nie myślałem, że 20 lat później będę dziękować Bogu i Ludziom za ogrom dobra jakie przez ten czas mnie spotkało, poprzez możliwość wzniesienia Symbolu Wdzięczności, właśnie w Roztokach Górnych – zaczarowanym miejscu, Domu – Chaty Chemika – która ma być miejscem spotkań, rozmów, pieśni, ale i najlepszego i oczekiwanego odpoczynku od natłoku codziennych spraw. Miejscem, do którego można uciec o każdej porze roku, gdy tylko poczuje się potrzebę pobycia w ciszy.
I do takiego domu, w głębi bieszczadzkiego parku zapraszam…
Nie jest łatwo znaleźć a potem kupić działkę z warunkami zabudowy, aby spełniała wszystkie oczekiwania. Mi się udało. Nie jest łatwo (i tanio) w Bieszczadach, z dala od dróg wybudować dom. Najpierw samemu trzeba wytyczyć i zrobić drogę. Do Chaty Chemika prowadzi poprzez bieszczadzką łąkę droga o niezwykłej nazwie: Ku Dobru.
A gdy już stoi dom, to dymem z komina, najsłodszym sokiem poziomek i malin, chóralnym śpiewem traw na górskich łąkach, poszumem wiatru w buczynowym lesie i ludzkim śmiechem radości wykrzyczanym gdzieś w oddali mówi… DZIĘKUJĘ.
Serenadom świerszczy kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy w mroku ścieląc płaszcz
Wielkim wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia
Cicho potok gada gwarzy pośród skał
O tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko jak najwyżej wznieść